La forteresse (Dzong) de Paro, où nous n’avons d’abord pas pu rentrer car ne respectant pas le nouveau dress code fixé par la reine-mère qqs heures avant … /// Dzong (Fort) w Paro, gdzie nie udalo nam sie wejsc za pierwszym razem (maz byl zle ubrany, mial czelnosc nosic tiszert w tym kraju, a krolowej matce bardzo sie to nie podoba)
Le plus vieux temple du pays, dans lequel nous n’avons pas pu rentrer car la reine-mère était dedans. /// Najstarsza swiatynia w kraju, do ktorej nie udalo nam sie wejsc, poniewaz krolowa matka akurat postanowila sie tam pomodlic (nie polubilismy sie z krolowa matka)
Taksang, un joli monastère perché dans la montage où nous avons presque pu tout voir après une « petite » escalade /// Taksang przepiekny klasztor « zawieszony » wysoko w gorach, w ktorym prawie wszystko udalo nam sie zobaczyc (z wyjatkiem miejsca w ktorym akurat odbywala sie niewielka uroczystosc, dotarly do nas tylko odglosy). Zeby zobaczyc to cudo trzeba odbyc niezla pilegrzymke-wspinaczke.
108 stupa à Dachi Lo, ni plus ni moins, une construction récente à la mémoire des vaillants soldats bouthanais (en théorie, un stupa contient les reliques du bouddha ou d’un saint mais bon les touristes et les chiens adorent ) /// 108 stup na przejsciu Datchi Lo. Stupy zostaly ustawione calkiem niedawno ku upamietnieniu dzielnych zolnierzy bhutanskich (teoretycznie w stupie zajduja sie reliki Buddy i jakiegos swietego, turysci i psy uwielbiaja to miejsce)
A Chimi Lhakhang, un stupa contenant un esprit maléfique qui malmenait les voyageurs entre Thimphu et Punakha au 15ème siècle. Le démon a été vaincu par Drukpa Kuenley (the « Divine Madman »), un gros obsédé sexuel qui violait tout ce qui bougeait. Depuis, les bhoutanais dessinent des énormes phallus sur les murs de leurs maisons (si!). Les couples sans enfant viennent au temple se faire bénir … on a oublié (mais on s’est fait bénir par hasard en forêt par l’ex-chef bouddhiste du pays, qui nous a buriné la tête avec son chapelet). /// A tutaj stupa,w ktorej znajduje sie zly duch ( w calosci!!!) ktory zwodzili i straszyl podroznikow w Datchi Lo w XV wieku. Demon zostal pokonany przez DrukpeKuenley (zwanego inaczej « Divine Madman »).Divine Madman byl niezle pokreconym maniakiem seksualnym, gwalcil co popadlo. Od tej pory,na jego czesc, Butanczycy maluja na swoich domach olbrzymie penisy. Bezdzietne pary przyjezdzaja do tej swiatyni, mnich je swieci i od razu panie zapadaja w ciaze. My zapomnielismy sie poswiecic… (ale za to poswiecil nas byly szef buddyjski Bhutanu, ktorego spotkalismy przypadkiem wdrapujac sie na kolejna gore, aby zobaczyc kolejny klasztor)
Le Dzong de Punakha, l’ancienne capitale du pays … c’est là qu’on a eu une sorte d’illumination et compris qu’on commençait vraiment en avoir marre /// Dzong w Punace, dawnej stolicy Bhutanu… to tam zaczelismy rozumiec, ze zaczynamy juz miec serdecznie tej wyprawy
Guru qch, le type qui a unifié le pays au XVIIè siècle ou celui qui a fait cadeau du bouddhisme au pays, on se plante tout le temps … notre guide en pinçait pour lui /// Guru cos tam, typ ktory przybyl z Tybetu, aby tu pomedytowac i przy okazji przywiozl ze soba buddyzm (nie musial sie wspinac, przylecial na tygrysicy – swojej zonie)… nasz przewodnik bardzo go lubil
Changangkha Lhakhang, un monastère près de Thimphu la capitale est le principal centre de méditation du pays (au minimum 3 ans dans des cabanes minuscules tristes à pleurer alors que le paysage est grandiose) /// Changangkha Lhakhang, klasztor niedaleko stolicy, Thimphu – glowne centrum medytacji w kraju; nauka (medytacja) trwa CONAJMNIEJ trzy lata, a polega na medytowaniu w malenkich domkach zawieszonych w gorach
Drapeaux de prière : les blancs attachés à des poteaux, c’est pour aider les morts à trouver le « droit chemin ». D’après les bouddhistes orthodoxes, il en faut 108 au minimum par mort, uniquement fait avec du bois neuf (Bouddha a été très clair sur ce point). Le gouvernement bouthanais estime que ça représente 165 arbres par jour ; toujours d’après le gouvernement, la plupart des forêts auront disparu d’ici 20 ans à ce rythme (on a qd même du mal à le croire) … ce qui est contraire à la Constitution de 2008 qui exige que les forêts couvrent au moins 60% du territoire. Du coup, à Thimphu, le nombre de drapeaux a été réduit à 29 mais le clergé est furax. Quant à l’usage du bambou ou du métal, c’est niet ! (BBC – 11 sept 2009).
Flagi modlitewne: biale, na drewnianych dragach maja pomagac zmarlym w odnalezieniu wlasciwej drogi. Wedlug ortodoksow trzeba postawic conajmniej 108 na jednego zmarlego i uzyc do tego jedynie swierzego drewna. Rzadowi bhutanskiemu nie bardzo podoba sie ten pomysl… wedlug rzadu ta tradycja prowadzi do zcinania 165 drzew dziennie i doprowadzi wkrotce do kompletnego wyciecia lasow (choc trudno w to uwierzyc)… co z kolei jest sprzeczne z konstytucja z 2008 roku, wedle ktorej lasy maja zajmowac minimum 60 procent terytorium. W zwiazku z czym, w Thimphu, liczba dragow zostala obnizona do 29, ale mnisi sie wkurzaja i do tego nie pozwalaja na uzycie innych materialow niz drewno, do ustawiania wczesniej wspomnianych dragow (bambus, metal…)
ceux en couleur, c’est pour faire joli